Słodki smak granatu


Jedni, na fali wstrząsających wydarzeń w całej Europie, dostają gęsiej skórki, słysząc to słowo. Innym kojarzy się ono przede wszystkim z przepysznym, słodkim i soczystym owocem, który dobrze koi pragnienie, wygląda bombowo i przyjemnie strzela w ustach.

Można go znaleźć w większości supermarketów, coraz częściej u lokalnych sprzedawców, chociaż cena tego cuda dalej odstrasza. Jeden owoc granatu potrafi kosztować od 3,50zł do nawet 5zł. Zdrowa, aczkolwiek droga zachcianka, prawda?

Owoc ten nie tylko zaspokoi nasze pragnienie i głód, ale ma zbawienny wpływ na nasze zdrowie. Pomaga w leczeniu stanów zapalnych, obniża ciśnienie tętnicze krwi, a także zmniejsza ryzyko pojawienia się komórek nowotworowych. Ze względu na swoje właściwości jego inna nazwa to „owoc życia”. I może rzeczywiście coś w tym jest? Może dieta wzbogacona o ten owoc jest receptą na długowieczność?

Fascynacja tą słodyczą narodziła się właśnie w Maroku, gdzie na lokalnych soukach sprzedawcy wystawiali kraty pełne granatów, połyskujące w słońcu, niesamowicie dojrzałe i nęcące. Chcesz spróbować? Dostaniesz za darmo, ale lokalni kupowali je na kilogramy.

Granaty były idealnym uzupełnieniem obfitego, ale nie ciężkiego obiadu. Królowały na stołach, aby za chwilę być rozdarte na pół i pozbawione cukierkowego wnętrza. Dzieci nie chodziły z czekoladą w ustach, czy lepiącymi się lizakami. Dzieci zjadały drobne kuleczki owocu z miseczek, zaśmiewając się przy tym uroczo.

Marokański klimat sprzyjał sadzeniu drzew, z których zwisały wielkie, dojrzałe czerwone kule. Zupełnie jak u nas jabłka. Widok fantastyczny, a i nikt nie miał nic przeciwko, by takim granatem z drzewa się poczęstować. W którymś momencie moja torba pękała w szwach, bo co milsi Marokańczycy, troszcząc się o zadowolenie naszych brzuchów, dorzucali nam tych dobroci w ilościach przekraczających zdrowy rozsądek. Kto by pomyślał, że ten owoc stanie się, przynajmniej dla mnie, symbolem polsko-marokańskiej przyjaźni :-)

Dlatego Moi Drodzy, jeśli nie mieliście jeszcze możliwości skosztować tej dobroci, koniecznie to zróbcie. A Ci, którzy pierwszy raz mają już za sobą, niech wprowadzą „owoc życia” do swojej stałej diety. Najbardziej jednak polecam zerwać go prosto z marokańskiego drzewa, przysiąść i delektować się smakiem i faktem, że wszystko co kradzione, nie tuczy ;-)

Chciałabym też skorzystać z przedświątecznej okazji, życząc Wam Świąt w gronie najbliższych, wyciszenia, smacznego jedzenia i wymarzonych prezentów pod choinką, a także owocnego roku 2017!


Czytaj dalej...
Smak na podróż © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka